Sebastian miał już dość pracy w podstawówce, gdzie był znany jako „Pan od muzyki”. Pewnego dnia rzucił papiery na biurko dyrektorki i zaczął szukać szkoły jazdy w Poznaniu, która przygotuje go do nowego fachu: instruktora nauki jazdy.
Mężczyzna postawił wszystko na jedną kartę. Postanowił się przebranżowić, licząc na to, że szybko, bo zaraz po uzyskaniu uprawnień, podejmie pracę w zawodzie instruktora. Popalił po sobie wszystkie możliwe mosty, ale wiedział, że jak najbardziej nadaje się do nowej pracy, gdyż uwielbiał uczyć innych, ale nienawidził biurokracji, w której tonął jako nauczyciel podstawówki.
© inspirestock, 123RF Free Images
Licznik życia pana Henryka, byłego kursanta naszej szkoły jazdy z Poznania, wskazywał już 75 wiosen. Pomimo to mężczyzna nadal tryskał energią, pozostawał aktywny zawodowo, a także robił grube kilometry autem.
Pewnego razu, gdy wracał do domu po długiej i wyczerpującej konferencji, dosłownie zasypiał za kółkiem. Z racji tego, że pozostało mu tylko kilkanaście kilometrów, postanowił, że podeprze powieki zapałkami i dojedzie do celu podróży.
„Chciałem ostrzec wszystkich kursantów: Uważajcie na nieuczciwe szkoły jazdy! Jeśli nie chcecie stracić czasu, pieniędzy i zszargać sobie nerwów, weźcie na serio mój apel… Po co macie przechodzić to wszystko, co mnie spotkało?”.
Powyższe słowa powiedział młody kierowca z Poznania, który dosłownie nieźle się przejechał na nieuczciwym OSK. Patryk, bo o nim mowa, chciał polepszyć swoje życie, spełnić marzenia, a tymczasem wpadł z deszczu pod rynnę...
Zbyszek przeklinał dzień, kiedy wpisał w wyszukiwarkę Google frazę „szkoła jazdy Poznań” i trafił na ofertę kursu wakacyjnego w innym mieście. Skusił się tym, że nie tylko zrobi kurs na kategorię „D”, ale także pojedzie na upragniony, 14-dniowy urlop.
Miało być tak pięknie… Czternaście dni w miasteczku, gdzie zda za pierwszym podejściem, hotel ze wszystkimi dobrodziejstwami, jakie oferuje współczesny świat, cena promocyjna za kurs i świetni instruktorzy, którzy nauczą bezpiecznej jazdy.